Myślałam dzisiaj o mojej relacji z Konyą. Lato 2021, zima 2022, zima 2023, za chwilę wiosna 2024. Dlaczego wracam? Za każdym razem kiedy opowiadam tureckim znajomym o mojej głębokiej fascynacji tym miastem, to wywołuję niemałe poruszenie. To odwieczne zderzenie współczesnej i bardziej konserwatywnej, religijnej Turcji zdaje się nie mieć nic pomiędzy czernią, a bielą. Kiedy opowiadam, że w Konyi przeżyłam jedne z najbardziej spektakularnych przygód w czasie moich podróży, to w oczach rozmówców widzę niedowierzanie. A ja w Konyi odnalazłam coś więcej niż historię i ograniczenia. W Konyi pisze się moja historia.
Tutaj pierwszy raz spontanicznie tańczę na ulicy z obcymi Romami, a do końca wyjazdu jestem już potem traktowana jak „swoja”. Chociaż trafiam tu trochę przypadkiem, bo postanawiam zabrać się samochodem z nowo poznanymi w Kapadocji znajomymi, którzy po drodze na południe planują zjeść w Konyi obiad, to od pierwszej chwili czuję, że przeznaczenie mnie tu poprowadziło. Od pierwszego tatuażu derwisza na łopatce 20 lat temu, przez stambulskie miedzykontynentalne motocyklowe wycieczki ze współczesnym derwiszem, po poznawanie tajników ceremonii Semy w różnych częściach kraju. Budzę się w Hiçhane (domu nicości) z widokiem na mauzoleum Mevlany i czuję, że jestem w domu.
Miałam tu dotrzeć. Miałam wsłuchiwać się w jego głos, który w środku nocy recytuje mi suficką poezję, niosącą się echem pomiędzy ścianami ponad 100 letniego domu. Miałam w świetle księżyca siedzieć pod jabłonią w ogrodzie i jeść jej słodkie owoce w oczekiwaniu na wezwanie do modlitwy. Miałam wyjść poza wszystko to co znam. Spojrzeć sama na siebie z boku. Konya nauczyła mnie odpuszczać. Urodziłam się, otworzyłam się tutaj na nowo i dotknęłam istoty teraźniejszości.
Tak wiele jeszcze nie wiem. Tak wiele jest przede mną ukryte, bo jako obcokrajowiec nigdy nie wejdę w 100% w trudności i wyzwania codzienności życia w Turcji nawet jeśli kiedyś się tutaj przeprowadzę. Nigdy nie będę mogła powiedzieć że znam, wiem, rozumiem. Wiem, że nic nie wiem. Ale to najpiękniejsze co kiedykolwiek mogłabym powiedzieć, bo pozbawia mnie oceny i zbliża. Dzięki temu jestem w ciągłym procesie, w ruchu. Ciesząc się z każdego drobnego doświadczenia na mojej drodze. Konyo, do zobaczenia.