Trabzon jest koloru gorzko-żółtego. Doświadczył mnie fizycznym bólem, ale w tym bólu znalazłam miękką czułość. Trabzon się mną zaopiekował. Chociaż twarze jego mieszkańców są ostre, a spojrzenia przeszywające, jak klify wbijające się w niepokorną taflę Morza Czarnego, to intuicja znowu mnie nie zawiodła. W tym labiryncie historii i współczesności znalazłam lustro, a na jego drugą stronę przeprowadził mnie uważny na moje doświadczenia przewodnik z najpiękniejszego snu. W tym śnie chodziłam uliczkami dzielnicy Faroz, dotykałam murów, które mówiły do mnie poprzez wibracje przeszłości, jadłam borek miękki jak chmurka przygotowany troskliwymi dłońmi matki i piłam napar z szałwii, wzbogacony aromatem goździków, cynamonu i osłodzony miodem. Kocham historię, którą tworzę poprzez moje doświadczenia. Ulepiła mnie w człowieka, którym jestem dzisiaj.

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *