Za górami, za lasami, nad groźnym wybrzeżem Morza Czarnego, w XII w. powstało dumne Cesarstwo Trapezuntu. Zamieszkiwali je odważni ludzie, a ich ojczystym językiem był pontyjski. Monarchią rządzili przedstawiciele dynastii Wielkich Komnenów, a swoje królestwo wznieśli z prochów Cesarstwa Bizantyjskiego, na terenie dzisiejszego Trabzonu i ziemiach z nim sąsiadujących.

Zanim tu dotarłam, to słyszałam od innych, że ludzie żyjący na tureckim wybrzeżu Morza Czarnego są trudni, zimni, mniej serdeczni, oschli. Moi przyjaciele z południowego wschodu kraju przestrzegali, że nie ma tam śladu po słynnej tureckiej gościnności. Cóż, ciężko by w kraju tak rozległym, zróżnicowanym kulturowo i historycznie wszyscy byli tacy sami. Może to właśnie ciekawość tych różnic nieustannie przyciąga mnie jak magnes do tej szerokości geograficznej.

W 1453 roku Turcy zdobyli Konstantynopol. W 1461 Mehmed II Zdobywca zajął Trapezunt i tym samym położył kres ostatniemu spadkobiercy Bizancjum. W słowie kapitulacja można odczytać historię porażki. Chociaż ja interpretuję ją jako opowieść o tych, którzy jeszcze przez kilka lat dzielnie stawiali opór Imperium Osmańskiemu i bronili się dłużej niż słynny Konstantynopol. Upadli, ale ich legenda żyje dalej.

Moja przygoda z odkrywaniem wybrzeża Morza Czarnego dopiero się zaczyna. Wrócę tam. A ludzie są inni, ale w tym co dla niektórych oschłe i nieprzystępne ja słyszę melodię serc, które biją w rytmie cesarskiej wolności pachnącej morskim wiatrem.

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *