Obudziłam się w mieście o zachmurzonym niebie, które jest nieco cięższe i bardziej zawiesiste, ale nie na tyle by nie zostawić wyobraźni pola do popisu. Zza chmur przebijają się figlarnie drzewa pomarańczowe, a jak się dokładnie przyjrzę, to w oczach ludzi widzę portal prowadzący z Bliskiego Wschodu wprost do rozgrzanej słońcem Anatolii. Jest surowo, inaczej, ulice nie rozpieszczają, przez lupę historii widać na nich odciski stóp Asyryjczyków, Persów, Greków i Rzymian. Adana.

Adana jest nasączona arabską mądrością i rozmachem sułtanatu Wielkich Seldżuków. Moim kluczem do tego miasta jest mądra przewodniczka, o gorącym sercu i energii, która rozświetliłaby najczarniejszą z nocy. Prowadzi mnie ścieżkami historii i kluczem swojego uśmiechu otwiera wszystkie drzwi. Przede wszystkim te do swojego domu, pełnego miłości, aromatów, zapachów, śmiechu i szczerości, których nie znajdziesz w luksusowych i bezdusznych hotelach.

Wiesz, lubię to miejsce, u nas jak ktoś czuje się samotny, to nie siedzi w domu. Przychodzi tutaj, wypić kawę i porozmawiać o życiu i przyszłości, to taka nasza forma terapii.

– Powiedziała Melis kiedy rozsiadłyśmy się wygodnie w miejscowej kawiarnii słynącej z najlepszych wróżb z fusów.

Wkrótce dołączyła do nas Yildiz (po turecku to znaczy gwiazda). Na dłuższą chwilę zatopiłyśmy się w jej oczach skrywających mitologiczną mądrość. Słowa płynęły swoim rytmem, a meandry przyszłości wyczytane z kawy i tarota rozbłysły jak rozgwieżdżone niebo w bezchmurną noc.

Pomyślałam wtedy, że intuicja nigdy Cię nie oszuka, a wszystko czego potrzeba do szczęścia to dobra kawa i rozmowa z drugim człowiekiem.

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *