Imperium Osmańskie to niemal siedem wieków fascynacji, potęgi, sztuki, kultury, rozwoju, strachu, podbojów, zadziwiających rozwiązań batalistycznych, o których do dzisiaj uczymy się z książek. Mehmed zwany zdobywcą, Selim Groźny, Sulejman Wspaniały, to zaledwie kilku osławionych ze słynnych sułtanów. Perły architektury imperium do dzisiaj zachwycają i zastanawiają przyciągając miłośników fotografii, podróżowania i światowego dziedzictwa kultury z najdalszych zakątków globu. Kiedyś obejmowało nieomal cały Bliski Wschód, Afrykę Północną i południowo-wschodnią Europę. Latem 2022 ja docieram do najdalszego jak do tej pory dla mnie wschodniego krańca Turcji, tuż przy granicy z Iranem.
Jeszcze przed chwilą podziwiałam surowe choć wzruszające krajobrazy Araratu. Czasem bezlitosna, a czasem krucha i delikatna natura dopuszcza nas do siebie na chwilę, by zaraz silnym jak mityczny heros wiatrem zablokować nam dostęp do swoich najwyższych poziomów. Widać nie byliśmy jeszcze gotowi.
Teraz podziwiam diament XVIII wiecznej architektury Imperium Osmańskiego. Pałac İshaka Paşy jak imperialna mozaika architektoniczna zbudowany został przy wykorzystaniu seldżuckich, osmańskich, ormiańskich i perskich inspiracji architektonicznych. Te tereny, zasiedlane już od czasów starożytnych są wymagające, słońce pali skórę niemiłosiernie, a wiatr roznosi dławiący pył, żwir skrzypi pod stopami. Rozglądam się, nadziwić się nie mogę precyzji zdobień kamieniarskich, bogactwu, w ciszy myślę o tym co minęło i o tym co przed nami. Co zostanie po nas? Może nic. Będziemy jak ten pył. Nie szkodzi. Ja zobaczyłam diament, perłę osmańskiej architektonicznej „Ery Tulipanów.” Jeśli każde z moich doświadczeń i odwiedzonych miejsc to taki koral, diament czy perła to mam już z tego piękną kolię. Jestem szczęśliwa i noszę ją z dumą w swoich oczach i uśmiechu.