Z każdej podróży lubię wracać z postacią, której twórczość barwi mojej serce dodatkową warstwą czerwieni. Z İzmiru przyjechałam ze słowami i melodiami Dario Moreno. Żył krótko, ale intensywnie, czuję że w swojej 47 letniej historii zmieścił tyle doświadczeń ile tylko był w stanie udźwignąć, bawiąc, wzruszając, ucząc siebie i innych, kochając. Zabrał go nagły zawał serca na lotnisku w Stambule w 1968 roku. Wymownie. Może serce musiało już odpocząć.
W 1959 roku zagrał w filmie u boku Brigitte Bardot pt. „Czy zechcesz ze mną zatańczyć?”. Rola instruktora tańca i scena, gdzie razem z boginią kina oddają się radosnym pląsom dopełniła moje zrozumienie jego fenomenu radości. Radości za którą pokochał go świat.
Z Davida Arugete stał się Dario Moreno, nie mogłam znaleźć dokładnego powodu dla którego zmienił imię i nazwisko. Pochodził z rodziny Żydów sefardyjskich, dość naturalnie myślę, że wpływy hiszpańskie miały w tej decyzji swój udział. Poza tym on pojawił się na świecie żeby być na scenie. A Dario Moreno niewątpliwie brzmi już samo w sobie jak melodia.
Urodził się w Aydın, na południowym-zachodzie Turcji w 1921. Przeżył śmierć ojca i decyzję matki o oddaniu go do sierocińca. W młodości dość szybko przeprowadził się do Izmiru, gdzie wychwycono jego muzyczny talent. Wzrusza mnie historia o tym jak po lekcjach spędzał godziny w miejskiej bibliotece ucząc się języków obcych. Mówił biegle po turecku, hiszpańsku, francusku, włosku, angielsku i w ladino, języku Żydów sefardyjskich. Był poliglotą, a utwory śpiewane w każdym z języków, którymi władał były wypełnione pasją absolutną.
W Izmirze, w dzielnicy Karataş, jest uliczka Dario Moreno, przy której mieszkał. Jest inna niż wszystkie, krótka, niby nic, kilka barwnych kawiarenek, dekoracje, lampiony, koty i bezpańskie pieski przechadzają się między stolikami. Turcja. Z jakiegoś jednak powodu czas spowalnia, rozmowa z przyjaciółką kołysze i dotyka głębi duszy, dziewczyna przy stoliku obok pije kawę, a jej pies siedzi na krześle obok i sączy wodę ze szklanki, powietrze gęstnieje radością życia, a oczy błądzą po kalejdoskopie zachodzącego słońcem nieba. Widzę wyobraźnią jegomościa z figlarnym wąsem, który tanecznym krokiem przechadza się ulicami swojego ukochanego miasta podśpiewując w nieustannym toaście za życie.
“Gdy umrę, nie płaczcie nade mną. Zagrajcie muzykę i tańczcie. Wino niech płynie strumieniami. Pamiętajcie mnie w radości, nie w smutku.” – Dario Moreno