– Bo widzisz jak to jest… jeśli Allah nie chce, żebyś dzisiaj podróżowała, to cały świat stanie w miejscu, choćbyś nie wiem jak się uparła. – Abdullah podniósł do góry krzaczastą brew, zwinnie przerzucił koraliki modlitewne między swoimi szarymi, spracowanymi palcami, wzruszył ramionami i uśmiechnął się radośnie pod wąsem. – Lepiej napij się Çay i zaczekaj cierpliwie.

Napiliśmy się więc herbaty na sparaliżowanym dworcu autobusowym w środkowej Turcji, przez którą przechodzi właśnie fala burz śnieżnych. Jutro trzecie podejście do próby wydostania się z miasta. A tymczasem Abdullah odwiózł mnie do Hiçhane, gdzie pośród otulających dźwięków sazu, zapachu świeżego mydła i wody różanej, smaku gorącej, aż gęstej herbaty, kopuły Mauzoleum Mevlany za oknem i pięknych ludzi serca po prostu jestem i czuję. I takie chwile zostaną ze mną na zawsze. Poddaję się im z radością i pokorą. Dziękuję, że zostałam.

Możesz również cieszyć się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *